czwartek, 19 lutego 2015

Shadow City Bike

Prawdziwy entuzjasta motocykli chciałby zachować każdy egzemplarz , jaki tylko wpadłby w jego ręce. Podobnie jest ze mną . Kiedy nabyłem swój pierwszy motocykl , nabrałem do niego tak wielkiego sentymentu , że trudno mi było z nim się rozstać . Jako że jest już trzydziestolatkiem , znaki czasu odcisnęły na nim swoje piętno . Drobne wgniecenie baku , porysowany lakier , przyrdzewiałe chromy wpływały negatywnie na estetykę motoru , choć pod względem technicznym  nie można mu było nic zarzucić. Stara dobra szkoła Hondy z czasów, kiedy japońska firma próbowała , jak się okazało skutecznie , podbić amerykański rynek . Motocykla używam do codziennej jazdy do pracy i w tej roli spisuje się znakomicie , choć pokonałem na nim dłuższe trasy. Długo się wahałem, co do dalszych jego losów . Trafiła mi się  przerwa w pracy , nie można było zmarnować tej szansy . Podjąłem decyzję o przywróceniu maszynie nowego wyglądu .Oto ostatnie zdjęcia mojej hondy przed remontem.



Tuż przed wjazdem  na warsztat :



I tak zaczęła się przygoda. Nigdy wcześniej nie rozbierałem motocykla . Byłem świadkiem
podobnych zabiegów w młodości , kiedy to mój ojciec przywracał do życia różne maszyny. Mnie jednak przypadała zaszczytna rola oblatywacza .  Cały proces rozbiórki  dostarczał wielkich emocji.
W mojej głowie pojawił się już zarys tego, jak motor  powinien wyglądać w nowej szacie . Pozostało dopracować szczegóły.
Zacząłem od przeróbki siedzenia . Założyłem, że będę jeździł solo , choć zostawiłem malutką furtkę dla ewentualnego "plecaczka". Rozbebeszyłem więc customowe siodło "Mustanga".


I znalazłem rozwiązanie. Uciąłem oparcie pasażera i wykorzystałem ten element do osiągnięcia płynnego kształtu kanapy . Efekt poniżej .



Następnie zacząłem kombinować z nową kierownicą i wybór padł na ster od enduro . W założeniu
było również obniżenie tylnego zawieszenia . Tak wygląda .





Siodło  posklejane epidianem i przygotowane do tapicera.


Maszyna nabrała lżejszej sylwetki oraz bardziej rasowego wyglądu , choć to wciąż eksperymenty.
Po tych zabiegach zabrałem się za rozebranie motocykla co do ostatniej śrubki. Uff.
Tu zaczęła się bardzo stresująca i niezbyt przyjemna praca . Sprzęt  znikał w oczach.



Krok po kroczku , śrubka po śrubce kontynuowałem mozolną pracę , starając się segregować elementy , poznając przy tym szczegółowe rozwiązania konstrukcji motocykla .W końcu doszedłem do sedna , czyli serca motoru. Oddzieliłem silnik od ramy .


Po dokładnych oględzinach silnika zauważyłem wyciek oleju spod głowicy . Wymiana uszczelki
była więc nieunikniona.



  • Pojawiły się obawy , czy uda mi się to wszystko zebrać z powrotem do kupy. Starałem się uspokoić myślą   , że posiadam szczegółową instrukcję . Robiłem też zdjęcia po każdym etapie pracy . Jednak niepokój pozostawał i powodował  dreszczyk emocji .  Doszedłem w końcu do momentu gdzie wszystkie części motocykla były od siebie oddzielone .
  • Zawiozłem więc ramę , obręcze kół i wiele drobnych elementów do malowania proszkowego .
  • Bak ,  błotniki oraz boczki oddałem do zaprzyjaźnionego lakiernika . Trochę się wahałem , jaki kolor wybrać , ale w końcu wybór padł na grafit matowy metalizowany . I tutaj muszę się przyznać do małej ściągawki . Wzorowałem się na najnowszych stylizacjach  Harleya Sportstera oraz Yamahy Bolt. Myślę , że  z czarnym połyskiem ramy oraz obręczy kół będzie dobrzę korespondował. Wiele drobnych elementów musiałem malować sam . Nie wszystko można było oddać do malowania proszkowego i wypalania w piecu . Temperatura w nim  osiąga 200 stopni , co uniemożliwia malowanie części zawierających uszczelki i plastikowe elementy . Podjąłem też decyzję , że sam pomaluję silnik , który musiał być częściowo rozebrany ze względu na wyciek spod uszczelki pod głowicą . Do pomalowania serca mojej maszyny użyłem farb firmy VHT . Jak się okazało , był to słuszny wybór ,  bo farby dały znakomity efekt . Sami się przekonajcie .Słowo daję , że nie bawię się tutaj w żadną reklamę produktu. To jest mój wybór ze względu na jakość , bo do tanich nie należą . Oto , jak wygląda silnik po zabiegach .



  • Po kilku dniach pracy silnik był gotowy . Rozdzwoniły się też telefony od lakierników. Pierwszy zadzwonił ten od malowania proszkowego . Zgłosił mi  ,że ma jakiś problem z pomalowaniem obręczy  , co mnie nie zdziwiło , bo niezbyt łatwo lakieruje się chrom . Jednak bardzo szybko z tym sobie poradził . Po prostu usunął chrom z powierzchni . Następnego dnia rama i pozostałe elementy były gotowe do odbioru . Nie mogłem się doczekać tej chwili . W końcu zaczynał się proces tworzenia . Silnik siadł w nowej ramie i już coś zaczęło się dziać .





Bardzo szybko pojawił się zarys nowego sprzętu.




Aż w końcu doszedłem do takiego momentu . Zatrzymała mnie elektryka . Stos zwisających kabli to nielada zagadka.